sobota, 16 sierpnia 2008
Sigur Rós "Með Suð í Eyrum Við Spilum Endalaust"
"Með Suð í Eyrum Við Spilum Endalaust", czyli Z brzęczeniem w uszach gramy bez końca to piąty album w dorobku islandzkiej grupy.
Obecnie obserwuję dwie skrajne tendencje w podejściu do Sigur Rós. Jedni uważają, że to bogowie, a przy każdym spojrzeniu Jónsiego wzdychają z zachwytu, inni puszą się, że odkryli tajemnicę Islandczyków, że ich sukces i muzyka to marketing i dużo sprytu, że udają, że upadają i, że w ogóle to ble.
Nowa płyta to zmiana w muzyce Sigur Rós. Można się kłócić, jak wielka, ale fakt faktem - zmiana jest, więc tym bardziej dwa wrogie obozy zbroją się po zęby i przystępują do walki. Który z tych obozów mogę nazwać swoim rodzinnym domem? Żaden, bo oba te obozy to wylęgarnia głupoty.
Panowie to nie święci, ale też nie hochsztaplerzy. To muzycy, którzy kochają to co robią. Gadanie typu: "a oni powinni nagrać inną płytę", zawsze było dla mnie bezsensowne. To ICH muzyka, to ICH płyta i oni na prawdę nic nie muszą i niczego nie powinni - niektórzy mają widoczne trudności ze zrozumieniem czegoś tak oczywistego.
Jednak zajmijmy się tym co najważniejsze. Nowe dzieło Sigur Rós jest zdecydowanie weselsze od ich wcześniejszych dokonań. To świeża płyta, na w pół radosna, na w pół melancholijna. Na pewno jest łatwiejsza w odbiorze niż cztery poprzednie albumy.
Już promujący album utwór - "Gobbledigook", pokazywał, że nadal będzie pięknie, ale będzie trochę więcej luzu. I tak też jest, przy tej płycie można się powzruszać, ale też czerpać z niej dużo dobrej energii.
Panowie to czarodzieje niezwykłego klimatu, mają rękę do ładnych melodii, potrafią poruszyć. Jónsi zachwyca jak zawsze, kiedy zaczyna śpiewać w "Suð í eyrum" nie można nazwać tej chwili inaczej niż cudowną. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał Sigur Rós to czas najwyższy nadrobić zaległości.
"Með Suð í Eyrum Við Spilum Endalaust" to następny album w dorobku panów, który pokazuje, że wrażliwość jeszcze nie zginęła w ludziach, że to nie jest coś czego trzeba się wstydzić. Niestety do wrażliwości podchodzi się obecnie z ironią.
Jednak wierzę, że nawet ci, którzy traktują wrażliwość protekcjonalnie, rezerwują ją dla "licealistek" i za punkt honoru stawiają sobie pozowanie na aroganckich intelektualistów bez uczuć, w samotności nie będą mogli oprzeć się czarowi tej płyty.
Poznaj i pokochaj
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz