piątek, 16 września 2016

Cage the Elephant "Tell Me I'm Pretty"

Cage the Elephant nagrali następną świetną płytę. Pomagał im w tym producent, którego nazwisko mogło wam się obić o uszy, czyli Dan Auerbach, czyli 1/2 The Black Keys. Producent miał na pewno wpływ na odsianie napiętrzenia dźwięków, nie wiem jaki pomysł na te piosenki mieliby panowie z Cage the Elephant bez Auerbacha, ale to co dostalismy do rąk jest bez wątpienia niezwykle smacznym kawałkiem muzyki.
Matt Schultz nie krzyczy już tak jak kiedyś, ale spokojnie nadal słychać jego surowy, ostry wokal, a teksty są tak samo satysfakcjonujące jak wcześniej. Są też oczywiście spokojniejsze kawałki jak "Trouble" gdzie Matt brzmi równie dobrze, a nawet śmiem stwierdzić, że z płyty na płytę brzmi coraz lepiej. Mimo różnych zmian energia, która tkwi w muzyce Cage the Elephant ciągle jest tak samo świeża i pobudzająca. Słychać to w, wielokrotnie przeze mnie odtwarzanej, "Cold, Cold, Cold", panowie nie stracili nerwa mimo retro entourage'u.
Tempo na płycie ulega ciągłym zmianom utrzymując zaciekawienie i uwagę słuchacza. Jest trochę retro dźwięków, tamburynów, trochę mocnego gitarowego grania, wpadających w ucho momentów do nucenia.
Cage the Elephant wydają się bardziej poukładani niż kiedyś, ale tylko na tyle na ile powinni być, żeby uniknąć chaosu. W tej muzyce nadal jest jakaś taka nonszalancja, szczerość i moc, ale teraz też i dojrzałość. Udało mi się zobaczyć ich koncert i tym pewniejsza jestem swoich słów. Na pewno będę wracać do tej płyty i  z zaciekawieniem będę czekać na ich następne piosenki.


Poznaj i pokochaj

niedziela, 24 kwietnia 2016

Lianne La Havas "Blood"

Lianne ma przepiękny głos. Ta myśl będzie wam towarzyszyła w czasie słuchania tej płyty albo po prostu przestaniecie myśleć i zaczniecie z zachwytem wsłuchiwać się w te cudowne dźwięki.
Temat płyty to bardzo osobiste opowieści o związkach, miłości, nie tylko tej między partnerami, ale także tej między członkami rodziny.
Mama Lianne pochodzi z Jamajki, a tata z Grecji. Lianne postanowiła w czasie tworzenia tej płyty wybrać się na Jamajkę, te wyprawy były inspiracją dla "Green & Gold". Piosenka jest wesoła, ciepła i jasna, miała podobać się rodzicom Lianne i nic dziwnego, że tak się stało. Także tytuł albumu nawiązuje do tego jak Lianne zaczęła myśleć o swoich korzeniach - do bliskości jaką poczuła do obu krajów z których pochodzą jej rodzice.
Druga płyta Lianne jest bogatsza i bardziej zróżnicowana niż jej pierwszy (piękny) album. Słychać, że tym razem piosenkarka wyszła po za samotne granie z gitarą. "Unstoppable" jest bogate, radosne i przede wszystkim cudownie zaśpiewane. Jednak piosenką, która ukradła mi serce, jako pierwsza z tej płyty, jest "What You Don't Do". Każdy chciałby czuć się tak bardzo zakochany, a ci, którzy są odnajdą dużą przyjemność w śpiewaniu: "I've been saving up my time so I could spend it all on you, on you/Oh, all I need is to see you smile; I've forgotten how to be blue, blue". 
Uwielbiam atmosferę tej płyty i podziwiam wokal Lianne. Miałam szczęście usłyszeć ją na warszawskim  koncercie i zakochałam się w jej głosie jeszcze bardziej. Do tego dochodzi jeszcze ujmująca osobowość i energia, która od niej bije.
Tej płyty chce się słuchać idąc przez wiosenny park na spotkanie z ukochaną osobą.

Poznaj i pokochaj