sobota, 18 lipca 2009

Junior Boys "Begone Dull Care"


Kanadyjski duet wydał w tym roku swój trzeci krążek: "Begon Dull Care" (jest to tytuł animacji Normana McLarena, którym to panem i jego dziełami zainteresowali się muzycy).
Ta mieszanka elektroniki i popu to jeden z fajniejszych albumów, który wpadł mi ostatnio w ręce.
Mamy tutaj osiem piosenek (wszystkie powyżej 3 minut), które tworzą bardzo spójną płytę. Panowie stworzyli spokojną dyskotekę na której niejeden z chęcią potańczy. Podoba mi się, że ich muzyka to nie zrywy i nagłe zahamowania, a spokojnie rozwijające się melodie pełne niuansów, w które warto się dokładniej wsłuchać. Nie ma tu nachalnie atakujących dźwięków, a subtelne, wkradające się do ucha piosenki.
Na tle tej, raczej zimnej, mechanicznej muzyki, świetnie wybrzmiewa głos Greenspana. Jego szepto-śpiew nadaje muzyce melancholijny charakter i jest dla mnie jej duszą, bez której ta płyta nie byłaby dla mnie tak ważna jak jest.
Ciężko jest mi wymienić piosenkę, którą można posłuchać "na spróbowanie", wszystkie nie schodzą poniżej wysokiej średniej jaką wyznaczyli sobie panowie. Jednak chyba najbardziej przebojowa jest "Hazel", której tematem jest najlepszy z możliwych tematów, czyli miłość oczywiście.
"Begon Dull Care" za każdym razem kiedy jej słucham brzmi lepiej. Ponoć potrzeba trochę cierpliwości do tej płyty, nie wiem, ja zakochałam się od pierwszego dźwięku.



Poznaj i pokochaj