To solowy debiut wokalisty, już nieistniejącego, walijskiego zespołu Race Horses. "2013" jest owocem emocji związanych z rozpadem zespołu, rozpadem związku i wypadem do Rzymu. Rzym na pewno był inspitracją dla Meilyra. Może stąd ta mieszanka popu z klasyczną muzyką, chociaż przecież mama Jonesa grała na skrzypcach, a on sam ma wykształcenie muzyczne.
Tak czy inaczej ten album mieni się najróżniejszymi melodiami, instrumentami (harfa, instrumenty smyczkowe, saksofon, pianino...) bogactwem w dobrym guście. Bywa wzniośle jak w ostatniej na płycie "Be Soft" i skromniej, ale z dużą emocją jak w "Refugees". Oprócz obfitości różnych instrumentów nie można przegapić przejrzystego głosu Meilyra.
Meilyr podkreśla, że czasem zlepiał swoją muzykę z tym co było. Nie ogranicza czerpania z przeszłości do inspiracji, ale sięga też po konkretne dźwięki np. "Rebel Rebel" Bowiego: "If it’s going to be authentic it should be other people’s music and my music and that’s what the modern world feels like to me, it’s a mess of the past." Może przy tym pochwalić się niezwykłą kreatywnością. Meilyra drażni oczekiwanie ciągłej nowości, oryginalności, która nie wiąże się z przeszłością, która chce się wręcz od niej odciąć: "but the idea of being something completely original, that’s not to do with anyone else… there’s something quite cold and arrogant about that." Jednocześnie nie widzi niczego dobrego w bezmyślnym czerpaniu z przeszłości na zasadzie imitowania tego co było.
Według Meilyra o sztuce mówimy wtedy, kiedy sprawia ona, że czujemy się pełni życia, kiedy wywołuje ona w nas emocje lub kiedy pozwala nam ona widzieć pewne rzeczy inaczej niż widzieliśmy je do tej pory. Trudno mi się z nim nie zgodzić.
Za niezywle ciekawą płytą, która odkrywa przed nami z każdym przesłuchaniem coś nowego, stoi ciekawy człowiek. Zawsze jest to dla mnie miłe odkrycie.
wypowiedzi Meilyra z: thelineofbestfit.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz