środa, 24 lutego 2010

The Crayon Fields "All the Pleasures of the World"


"All the Pleasures of the World" to słoneczna płyta, ale słoneczna jak wiosenny dzień, a nie jak gorące popołudnie latem. Płyta stworzona przez czterech młodych panów z Australii, którzy zasługują na trochę uwagi z waszej strony.
Album otwiera "Mirror Ball", która od razu wpada w ucho. Geoff O'Connor śpiewa o dziewczynie: "You are still my high mirror ball", przy której czuje się co najmniej niepewnie, jak: "a virgin in a dancehall". To kawałek świetnej popowej muzyki, której warto przyjrzeć się z bliska, nie jest to muzyka na "jeden raz", warto do niej wracać i raz za razem mocniej wtulać się w kojące dźwięki The Crayon Fields.
Nad całą płytą unosi się mgła romantyzmu, wystarczy posłuchać "Timeless", w której O'Connor ciepłym, chłopięcym głosem wyśpiewuje "You don't need to promise me anything". Na tle cymbałków i smyków brzmi to po prostu ujmująco.
Tytułowa "All the Pleasures of the World" zaczyna się dość spokojnie, żeby przyśpieszyć, zabrzmieć weselej i abyśmy mogli usłyszeć deklarację: "All the pleasures of the world/ You bring me so close to them all", panowie tak pięknie, sympatycznie śpiewają o miłości, że choćby tylko po to, żeby usłyszeć te słowa jeszcze raz, warto wracać do tej płyty. Oczywiście jest to tylko jeden z wielu dobrych powodów dla których warto to zrobić.
Przyjemne melodie rozgrzewają serce i poprawiają humor, słodkie, niewinne wokale świetnie wpisują się w ten klimat - ta muzyka ma wiele wdzięku.


Poznaj i pokochaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz