Jednak Nick znudził się nim, znudził się zespołem, czuł, że chce zatrzymać przy sobie słuchacza, być bliżej, a tego nie dawała mu muzyka tworzona w zespole. Dzięki tej decyzji możemy słuchać "First Mind". Ten album potwierdza, że decyzja Nicka była najlepszą z możliwych, zresztą jak sam powiedział w wywiadzie dla independent.co.uk: "I'm much happier." No i wszyscy są zadowoleni - ja na pewno :)
Nick postawił na tej płycie na akustyczną gitarę i na swój głos. Gra lekko, tworząc delikatne krajobrazy dla swoich piosenek. Pewnie na styl jego gry miały wpływ studia na etnomuzykologii. Wydaje się, że Nick dość poważnie traktuje techniczne przygotowanie do gry na gitarze.
Gitara to nie jest dodatek, jest bardzo ważną częścią tego albumu, ciężko sobie wyobrazić inny styl gry, który tak pięknie brzmiałby z ciepłym głosem Nicka nucącym melodie, między słowami piosenek.
Nie da się docenić tej pięknej płyty składającej się z precyzyjnej wyplatanki subtelnych dźwięków w 3 min wciśnięte między jednym hitem a drugim, trzeba się skupić, odkryć te dźwięki dla siebie wsłuchując się uważnie w kolejne piosenki. Nie chcę przez to powiedzieć, że np.po mieniącej się "April", trzeba wysłuchać "Juramidam", która zmusza swoim rytmem do ruszenia się z miejsca, bo piosenki oddzielnie tracą jakiś punkt odniesienia. Po prostu po raz pierwszy dobrze jest wysłuchać całego albumu, żeby poczuć jakie ciekawe i zróżnicowane mogą być dźwięki gitary Nicka.
Jakoś tak bezpiecznie czuję się słuchając tej płyty. Wyobrażam sobie jeszcze wiosenne, ale już ciepłe, słoneczne, ciche poranki, najlepiej gdzieś na zielonej łące, na otwartej przestrzeni. Jeśli nie znajdę w danej chwili takiego miejsca, to jestem pewna, że kiedy zamknę oczy ta płyta pomoże przenieść mi się w jakiś relaksujący zakątek w wyobraźni.