Ostatnio buszowałam w moich płytach i szukałam czegoś na moment "lato nie chce przyjść, trzeba się uczyć, chcę wakacje" - trochę nadziei, trochę frustracji. Cieszę się, że dzięki temu wróciłam do płyty "The Law of the Playground" (2009).
Ten album jest jak słońce, które prześwieca przez landrynki albo wata cukrowa na którą czekało się w ciepły letni dzień, kiedy jeszcze było się dzieckiem i wierzyło, że w nocy maskotki ożywają i nie zawsze jest to dobra rzecz. Za tę mieszankę niewinnej słodkości, naiwności i smutku człowieka, który już nie może widzieć świata tak jak widzi go dziecko, odpowiadają panowie Pete Hobbs i Jof Owen.
Jof swoim delikatnym głosem opowiada na pierwszy rzut ucha dziecięce historie, jednak kryją się za nimi wcale nie dziecięce myśli i wnioski. Muzyka jest prosta i wesoła, trudno powstrzymać się od uśmiechu, mimo tego, że słowa nie zawsze są tak radosne. To takie małe, puchate, smutne zwierzątko, które bardzo, bardzo chce się przytulić.
W drogę z The Boy Least Likely To wyruszamy przy piosence "Saddle Up", która idealnie pokazuje czym jest ten zespół. Mamy obowiązkowe cymbałki, banjo, skrzypce, wesołą melodię i słowa, które dają poczucie, jakbyśmy wszyscy byli dziećmi zaplątanymi w wielkim dorosłym świecie: I know there is a big scary/World out there just waiting for me/And I didn't want to grow up/But I was just so afraid of/ Being left behind by everyone.
Dobrą wizytówką tej płyty może być też "A Ballon on a Broken String". Jest jakieś poczucie wolności przedstawione przez porównanie siebie do balonu, który urwał się ze sznurka, ale też lęk przed samotnością jeszcze lepiej zdefiniowany w "I keep myself to myself".
Myślę, że mimo tego, że album jest dziecięco słodki nikogo nie powinno zemdlić. Perspektywa naiwnego dziecka pozwala na świeżo spojrzeć na dorosłe sprawy. Panowie zdają sobie sprawę, że In the end everething hast to/Turn back into pumpkin and frogs, ale zadają sobie trud, żeby zapytać: "Czy tak musi być?".
Poznaj i pokochaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz