czwartek, 14 kwietnia 2011

Ezra Furman & The Harpoons "Banging Down the Doors"


Nie wiem czy miłość od pierwszego wejrzenia rzeczywiście istnieje, ale jestem pewna, że istnieje miłość od pierwszego usłyszenia. Ta płyta i uczucia, które do niej żywię są dowodem.
"Banging Down the Doors" to debiut Ezry i kolegów z 2007 roku i pierwszy ich album, który usłyszałam i pokochałam. Obecnie panowie szykują się do wydania nowego krążka, ale myślę, że zanim będzie można wysłuchać "Mysterious Power" wygrzewając się w majowym słońcu, można poświęcić trochę czasu na niesamowite "Banging Down the Doors". Zero strat, czysty zysk.
Ezra ma dwie rzeczy, których nie można przecenić: świetne pióro i charakterystyczny głos. Sposób w jaki śpiewa nie każdemu przypadnie do gustu, ale inni pokochają od razu ten "niewygodny", zawodzący, beztrosko fałszujący wokal. Jeśli taki wokal to nie jest wasz chleb powszedni zawsze warto dać Ezrze i sobie trochę czasu, inaczej może was ominąć znajomość z inteligentną, utalentowaną osobą.
Charyzmatyczny wokalista nie byłby jednak aż tak zachwycający bez swoich świetnych tekstów. Ezra w każdej piosence opowiada jakąś historię, jest przy tym błyskotliwy, a jego teksty są oryginalne. W "I Wanna Be a Sheep" Ezra przejmująco prosi o jedno: chce być owcą; chce być posłuszny swojemu pasterzowi, czy raczej pasterce, dla niej chce porzucić życie drapieżnika i krwawić jak owca. Ładna metafora. W "I Wanna Be Ignored" Ezra również przedstawia swoją prośbę, tym razem o to, żeby go ignorować : "I wanna be ignored(...)I don't want anybody to notice/The blood spilling out of my exploding heart". Niektórzy na pewno poczują, że świetnie rozumieją o co mu chodzi, kiedy ironicznie prosi, żeby nikt na niego nie patrzył, bo on chce tylko po cichu uszczęśliwiać innych.
Na albumie w użyciu jest przede wszystkim gitara akustyczna, harmonijka, ale gitara elektryczna i mocna perkusja czują się tu równie dobrze. Muzyka jest surowa, nieprzekombinowana, świetnie pasuje do ekspresji Ezry i robi odpowiednio dużo miejsca dla jego tekstów, w które wręcz należy się wsłuchać.
Album jest nerwowy, ma się wrażenie, że Ezra ma dużo do powiedzenia, ale ciągle ma za mało czasu. Płyta nie jest przez to niedopracowana, to chyba po prostu cecha twórcy, która wpływa naturalnie na tkankę albumu i mieszka w pełnej energii muzyce między szybkimi dźwiękami gitary i linijkami ciekawych historii.